– Dobrze, że Was mamy! I wszystkie te rzeczy, które, dzięki Wam, pomogą nam teraz przeżyć ten trudny czas – napisała siostra Mariola, wysyłając zdjęcia zapasów żywności i przygotowanego do przeprowadzania kwarantanny szpitalika House of Hope na terenie Kasisi.
Dziś z całej Zambii zjechali do Kasisi wszyscy domownicy. Ostatni Patrick i Gilbert mieli do pokonania kilkaset kilometrów. Podobnie jak ich polscy koledzy, przez najbliższe tygodnie nie będą mogli chodzić do szkoły i muszą zostać w domu.
Mijają dwa dni odkąd testy potwierdziły pierwsze przypadki COVID-19 w Zambii, a w Kasisi mamy już jedną osobę na kwarantannie. To Evaristo, którego siostra przywiozła wczoraj ze szpitala w Lusace.
Trudno sobie wyobrazić tyle zakrętów, ile Evaristo musiał w życiu pokonać. Kiedyś wychowanek Kasisi, ale od lat mieszka już z wujkiem. Jest dziś dorosłym mężczyzną, który kilka tygodni temu stracił grunt pod nogami i wszedł w kolejny ostry zakręt w swoim życiu. Dowiedział się, że cierpi na nowotwór skóry. Życie chłopaka legło w gruzach, bo nie stać go na leczenie.
Łapiąc się ostatniej deski ratunku, odnalazł telefon do Mamushi. Kiedy siostra Mariola odebrała telefon, usłyszała, że tylko Kasisi może mu pomóc. Następnego dnia chłopak był już u nas. Przez kilka tygodni siostry opatrywały mu rany, otoczały troską i szukały jakiejkolwiek możliwości, by pomóc chłopakowi. Dwa tygodnie temu Evaristo trafił do szpitala. Miał zacząć chemię. Pojawiło się światełko w tunelu. Przedwczoraj dowiedział się jednak, że chemii nie dostanie. Wszystkie przyjęcia do szpitali zawieszone. Chemii brak. Z powodu koronawirusa należy wrócić do domu i poddać się kwarantannie.
Dziś Evaristo jest już z nami. Lekarze mówią, że po terapii nie należy spodziewać się cudów, ale my wiemy, że cuda w Kasisi zdarzają się regularnie. Chłopak ma najlepszą możliwą opiekę. Jest spokojny, nie cierpi, jest w DOMU.
Ogłoszenie wywieszone na bramie informuje, że Kasisi zamknęło się do odwołania dla wszystkich gości. My oczywiście, dzięki relacjom sióstr, będziemy na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się za jego murami.
Przed nami kilka trudnych tygodni. Na zewnątrz zaczyna się epidemia. W środku, z nami jest jeden bardzo potrzebujący wsparcia pacjent i ponad 200 dzieciaków, którym musimy zapewnić bezpieczeństwo. Szczególnie teraz potrzebujemy Waszej pomocy. Bądźmy RAZEM, z naszymi podopiecznymi, by niczego im nie brakło.
Pewnie byliście już w sklepie, żeby uzupełnić zapasy. Zajrzyjcie też do naszej Spiżarni.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.