James nie raz już nas zaskakiwał, dzwoniąc choćby w sobotę o 6 rano, by z przejęciem podziękować za spełnienie największego marzenia o studiach medycznych. Tym razem, zupełnie niespodziewanie, otrzymaliśmy od niego list. Przygoda, którą rozpoczął James, dobiega końca…
„Nie mogę uwierzyć, że zbliżam się do końca studiów, a jednocześnie wkraczam w świat, w którym będę służył innym. Patrząc wstecz, widzę ogromny sens każdego wydarzania, które miało miejsce w czasie tych lat. Dzięki nim wiele zrozumiałem i dojrzałem. Ale największą siłę dały mi miłość i wiara we mnie tak wielu osób. Mamushia, całe Kasisi, przyjaciele w Polsce – to oni otworzyli mi magiczne drzwi do świata medycyny i przez te lata szli ze mną krok w krok, wspierając mnie.
W trakcie tej podróży, cały czas szukałem czegoś, co by mnie „porwało”. I znalazłem! To neurochirurgia. Wiem, że to dziedzina bardzo wymagająca i łatwo nie będzie. Jest w niej jednak coś wyjątkowego. Gdy zaczynasz operować, nic innego nie istnieje przez długie godziny, których upływu nawet nie rejestrujesz, skupiasz się tylko na jednej rzeczy – osiągnięciu celu.
Ktoś mi kiedyś powiedział, by być wdzięcznym za najmniejsze rzeczy i korzystać w pełni z podarowanych szans. Nie dla siebie, ale dla dobra innych, bo tam jest źródło prawdziwej radości. Ja się już o tym przekonałem! Dlatego jestem MEGA EXTRA wdzięczny za szansę, jaką mi dano. Tym bardziej, że nie była to drobnostka, ale EXTRA MEGA szansa, która otworzyła mi oczy, aby zmienić świat i mam nadzieję, że uda mi się to zrobić w neurochirurgii i w moim codziennym życiu.”
James za 2 tygodnie zaczyna ostatni – VI – rok studiów, a my mu mocno kibicujemy. Pod koniec roku czeka go ten najważniejszy egzamin – lekarski. Dziś wiemy, że dopnie swego. Droga, którą przeszedł, to droga rozwijania skrzydeł, która niosła też za sobą niepowodzenia, niezbędne by w końcu wykonać ten najważniejszy lot.
My oczywiście nie zwalniamy tempa i zbieramy na ostatni rok nauki Jamesa. Wiemy, że z Wami się uda. Na bank!
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.