Rytm życia w Kasisi wyznacza słońce. Wraz z jego zajściem pustoszeją place zabaw, a na głównym dziedzińcu sierocińca powoli zapada głęboka cisza. Tylko gdzieś z oddali dobiegają delikatne rytmy bębnów. To siostra Jolanta (94 l.) jak co wieczór spotyka się ze swoimi podopiecznymi – nastoletnimi chłopcami, by porozmawiać o mijającym dniu, jego smutkach i radościach, ale przede wszystkim by wspólnie podziękować Bogu za dar życia. Spotkaniom tym zawsze towarzyszą tańce i śpiew.
Siostra Jolanta Bajak od ponad 70 lat wiernie towarzyszy w życiu kolejnych pokoleń zambijskiej młodzieży, odrzuconej przez los i najbliższych. Do Kasisi, wioski leżącej na skraju buszu, 25 km od Lusaki stolicy Zambii, przyjechała w 1945 r. jako niespełna dwudziestoletnia dziewczyna. Wówczas jej pragnieniem było zostać misjonarką w habicie.
Z uśmiechem opowiada, że swoje powołanie zawdzięcza Stalinowi. Wraz z rodziną została wywieziona w wagonach towarowych na Syberię. O swoim doświadczeniu pobytu w sowieckich łagrach, głodzie, biedzie i zimnie, siostra Jolanta opowiada bez bólu i żalu. Nie pamięta narzekających matek, raczej lwice gotowe umierać, by ratować swoje dzieci. Ze łzami w oczach wspomina wielkie wówczas zjednoczenie Polaków. Po kilku latach syberyjskiej tułaczki, w końcu dotarła wraz z innymi repatriantami przez Bliski Wschód do Tangerum, w dzisiejszej Tanzanii. Tam zafascynowana pracą posługujących w obozach dla uchodźców misjonarek, rezygnuje z powrotu z matką do Polski i postanawia oddać swoje życie Bogu, służąc na misjach. Dołącza do polskich zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej w Rodezji Północnej (dzisiejszej Zambii). Tak trafiła do sierocińca w Kasisi.
Bez jakiegokolwiek doświadczenia pracy z najmłodszymi, znajomości dialektów plemiennych i języka angielskiego siostra Jolanta rozpoczęła pracę z dziećmi. „Na początku mówiłam do nich po polsku, a kontakt nawiązywałam przez wspólną modlitwę, którą każde dziecko znało”, wspomina s. Jolanta. Dodaje jednak, że Bóg bardzo pomaga i uzdalnia do powołanych misji. W krótkim czasie oponowała 5 języków tubylczych i angielski.
Kasisi w latach 40 ubiegłego stulecia to było zupełnie inne miejsce, dalekie od komfortowych warunków. Jeden domek z trzema pokoikami dla dzieci i dwie chatki, w których siostry zorganizowały kuchnię i świetlicę. Same spały na kartonowych posłaniach. Bieda była wielka, prawie wszystkiego brakowało, a dzieciom, by złagodzić cierpienie, siostry podawały kropelkę wody z cukrem. Jednak to czego w Kasisi zawsze było pod dostatkiem to wielka miłość, z jaką walczyły i przyjmowały każde odrzucone dziecko.
Przez 70 lat pobytu siostry Jolanty w Zambii, Kasisi zmieniło się nie do poznania. Dzisiejszy sierociniec to kompleks małych domków, w których mieszkają dzieci w swoich grupach wiekowych. To najlepiej funkcjonujący w całym kraju dom dziecka, o czym świadczy fakt, że trafiają tu dzieci najbardziej poharatane przez życie. Pozostawiane w buszu, przy drogach, wyrzucane do latryn, z przewlekłymi chorobami (HIV/AIDS, gruźlicą, różnymi upośledzeniami, albinizmem), skrajnie niedożywione, mające za sobą przemoc w domu, czy z handlu ludźmi. Ponad 240 dzieci od noworodków po studentów, a każde wraz z jego historią siostry znają po imieniu. Przychodząc do Kasisi dzieci, otrzymują drugą szansę od życia. Są leczone, edukowane i przygotowywane do samodzielnego wejścia w dorosłe życie. Wielokrotnie na początku zamknięte, przestraszone i zbuntowane na świat, który w sposób nieludzki je potraktował, z czasem odzyskują pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa.
Od wielu lat siostra Jolanta sprawuje piecze nad najstarszymi chłopcami w Kasisi. Dzieli ich prawie trzypokoleniowa różnica wieku, a podopieczni lgną do niej jak do ukochanej babci. Gdziekolwiek idzie, zawsze towarzyszy jej asysta chłopców, którzy bacznie czuwają, by bezpiecznie stawiała kroki. Każdego dnia dziękuje Bogu, że może jeszcze pracować, jednak o nic nie prosi, powtarza jedynie „Ty decyduj, bo jestem Twoja”. Z zachwytem opowiada, jak pomimo całego trudu życie jest piękne, gdy odda się je w ręce Boga. Wszystko z czego zrezygnowała, otrzymała z powrotem w dwójnasób. Nawet wieczory na rodzinnym Podolu, gdy razem z mamą podziwiały gwieździste niebo, tańczyły i śpiewały piosenki. Dziś patrzy w to samo niebo z gromadką swoich podopiecznych, wystukując laską rytm śpiewanych przez nich piosenek.
Wszystkim misjonarzom z okazji trwającego Tygodnia Misyjnego DZIĘKUJEMY za ich powołanie i pracę w najodleglejszych zakątkach świata ❤️
W Kasisi opiekujemy się dziećmi, które doznały ogromnych krzywd ze strony innych ludzi. Często trafiają do nas za sprawą matek, które w desperacji ratują swoje pociechy przed atakami osób, które wierzą w magiczne działanie albinoskich kości.
Utrata kończyny znacząco utrudnia codzienne funkcjonowanie, dlatego naszym celem jest zapewnienie im możliwości pełnego korzystania z życia. Chcemy to osiągnąć, zakładając takim dzieciom specjalistyczne protezy, które pozwolą im odzyskać sprawność i radość z każdego dnia.