Z pierwszego zdjęcia uśmiecha się do Was Hilaria. Od rana wchodzimy w rytm dnia domu, który w trakcie roku szkolnego w Kasisi wyznacza głównie edukacja. Podglądamy najmłodszych w przedszkolu i starszych w drodze do szkoły. Porządkujemy z Siostrą Mariolą zaległości – te, na które czekacie najbardziej, czyli informacje o naszych podopiecznych. Już za kilka dni odświeżymy albumy mieszkańców Kasisi, ale to nie jedyne nasze zadanie.
Patrzymy, co udało się zrobić przez ostatni rok, co zmieniło się w Kasisi i robimy plany na kolejne duże inwestycje. Dzięki Wam snucie planów, nie pozostaje tylko w sferze naszych marzeń, ale bardzo sprawnie przybiera postać konkretnych rozwiązań. Wyremontowany przez Was w ubiegłym roku House of Hope – czyli domowy szpitalik na terenie Kasisi – codziennie ratuje życie i zdrowie naszych dzieci. To dziś jedno z najważniejszych miejsc w Kasisi.
Po remoncie w szpitaliku mamy: odnowiony gabinet zabiegowy z magazynem leków, nowoczesne USG, automatyczny lab do oznaczania morfologii krwi, EKG, mikroskop do stwierdzania malarii oraz cztery sale dla chorych z łazienkami (po 2-3 łóżka w każdej). Zadbaliśmy też o DVD do oglądania bajek, bajkową pościel, łącząc zaplecze medyczne i szpitalną czystość z domową przytulnością, tak by odciągnąć uwagę naszych kochanych chorych od bólu i innych dolegliwości. Częścią HOH jest też sala do fizjoterapii, w której codziennie ćwiczą niepełnosprawne ruchowo dzieci. Przy HOH dyżuruje kupiony przez Was ambulans stale gotowy do transportu chorego dziecka do szpitala w Lusace (ok. 40 km).
W czasach pandemii przekonaliśmy się jednak, że możliwości diagnostyczne trzeba koniecznie zwiększyć. Trafia do nas coraz więcej dzieci z poważnymi kłopotami zdrowotnymi. 54 z nich ma HIV/AIDS. 4 choruje na gruźlicę. Mamy też podopiecznych z anemią sierpowatą, schorzeniami płuc, po udarze, z porażeniem mózgowym, Zespołem Downa, albinizmem. Dzieci, które kieruje do nas opieka społeczna, przywozi policja, często mają za sobą przemoc w domu, są skrajnie niedożywione, zmagają się z grzybicą, przewlekłymi infekcjami. Gdy doda się do tego „standardowe” malarie, przeziębienia, biegunki, urazy – które potrafią przecież być wyzwaniem logistycznym w rodzinie z dwojgiem dzieci – można wyobrazić sobie skalę zadania, jakie opieka medyczna pełni w domu, gdzie dzieci jest 250. Skupione na walce z wirusem szpitale były przez długi czas niedostępne dla pacjentów zmagających się z innymi dolegliwościami. Potrzebujemy większej niezależności w ich diagnozowaniu i więcej miejsca, by móc udzielić dzieciom profesjonalnej pomocy. I mamy na to nawet bardzo konkretny plan.
Dokładnie za House of Hope wcina się w teren Kasisi kawałek ziemi, na której w tej chwili stoi dom policjanta, który pilnuje w wiosce porządku i czuwa nad bezpieczeństwem również naszego domu. Ziemia należy do sióstr i jak dotąd jej nie potrzebowaliśmy, ale teraz bardzo by nam się przydała. Zgromadzenie ustaliło z policjantem, że pomoże mu przenieść się na drugą stronę ulicy, a teren, który zaznaczyliśmy na jednym ze zdjęć, stanie się nowym zapleczem medycznym dla całego Kasisi. Powiększymy House of Hope i wybudujemy zupełnie nową salę fizjoterapeutyczną, bo dzieci wymagających specjalistycznych ćwiczeń wciąż w Kasisi przybywa.
Taki jest plan. Wierzymy, że będziecie nam kibicowali w jego realizacji. Jeśli możecie nas wesprzeć, odwiedźcie fundusz remontowy na naszej stronie i sięgnijcie po pakiet remontowy. Nic bez Was byśmy tu nie zrobili! Wszystko, co widzicie powstało dzięki Wam. Nie prosimy Was dziś o dużo pieniędzy. Nie w wysokości datku rzecz, każda złotówka jest na wagę złota. Najważniejsze by udostępnianiem i rozpowszechnianiem tej wiadomości namówić do włączenia się jak największą liczbę osób.
P.S.
Wasza obecność w Kasisi dostrzegają też sąsiedzi, którzy prowadząc różne biznesy dookoła, odczuwają dotkliwie kryzys ekonomiczny wywołany pandemią. Doskonale widząc jak ciężkie nastały czasy, ze zdumieniem i radością patrzą, że w Kasisi przez ten rok nie brakowało niczego. Otulając Kasisi ochronnym parasolem, sprawiacie, że to prawdziwy raj na ziemi, w którym całe zło jakie przyniosły w swoim bagażu nasze dzieciaki, codziennie wymieniane jest na czyste dobro, spokój, radość, zdrowie i szczęście. Dziękujemy i prosimy Was dziś bardzo, byście pomogli nam stawić czoła kolejnemu wyzwaniu!
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.