Czy poznajecie tych uśmiechniętych chłopców na pierwszym zdjęciu? To Dumisani i Sipho, dwa największe „yardowe” łobuziaki. Trafili do Kasisi po śmierci mamy – mieli wtedy zaledwie kilka dni. W 2015 roku wrócili do rodziny, do babci i cioci, które zobowiązały się nimi zaopiekować.
Dziś chłopaki mają 10 lat, może CIUT wydorośleli, ale jedno się nie zmieniło – wciąż są uśmiechnięci od ucha do ucha. Odwiedzili nas razem ze swoją babcią, którą kochają nad życie.
Gdy bliźniaki przyszły do Kasisi, dostaliśmy od siostry Marioli informację, że urodzili się 24 marca 2012 roku, ich mama zmarła przy porodzie, dzieci przeszły gruźlicę, itp. Nawet nam do głowy nie przyszło, żeby zapytać siostrę o płeć dzieci, bo przecież Dumisani i Sipho brzmią jak imiona żeńskie. Przez dobry rok w zakładce „co u mnie słychać?” na profilach chłopców pisaliśmy, że dziewczynki świetnie się rozwijają, są radosne i dobrze czują się w Kasisi. Do tego opisu, brakowało tylko zdjęć Dumisani i Sipho w ślicznych różowych sukieneczkach, ale przecież to nie zbrodnia, żeby dziewczyny chodziły w spodniach, więc i to nie dziwiło.
Dziś wszyscy się z tego śmiejemy, choć wtedy nie było nam zbyt wesoło. Jak można popełnić taki błąd? Trzeba było napisać do rodziców Dumisani i Sipho, że dzieciaki, które zaadoptowali na odległość, to nie dziewczynki, tylko chłopcy.
I jak to teraz odkręcić…
Odpowiedzi, które zaczęły do nas spływać były niesamowite. Rodzice adopcyjni, odpisywali, że oczywiście, płeć jest nieważna i chłopców tak samo będą kochać jak dziewczynki.
Cóż to była za radość, że mamy tak cudownych, wyrozumiałych rodziców adopcyjnych, którzy zrozumieli, że mając ponad 200 dzieciaków do „ogarnięcia” o taka pomyłkę wcale nie trudno.
Dumisani i Sipho, tak dobrze było Was zobaczyć i powspominać. Pamiętajcie, że tu zawsze będzie Wasz DOM. Kochamy Was i zawsze czekamy z otwartymi ramionami.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.