No i się zaczęło. Dwa potwierdzone przypadki COVID-19 w Zambii postawiły całe społeczeństwo na nogi. W sklepach szaleństwo, jak u nas równo tydzień temu, w mediach szczegółowe instrukcje postępowania, szkoły zamknięte. Wczoraj siostry zrobiły ostatnie zapasy, a po południu przekonały się, jak wspaniałym zespołem pracowników dysponują na co dzień.
Siostra Mariola zwołała wszystkich i przedstawiła decyzję o zamknięciu Kasisi. Wyjaśniła powagę sytuacji, potrzebę kwarantanny i dała wszystkim zatrudnionym wybór: albo wracają do swoich domów i decydują, że tam przeczekają trudne dni, albo zostają. W drugim przypadku nie ma mowy o wychodzeniu z Kasisi aż do momentu, kiedy zagrożenie minie. Wyjścia do rodzinnych domów, na zakupy, gdziekolwiek na zewnątrz będą niemożliwe. Pracownicy dostali 24 godziny na podjęcie decyzji, co dla sióstr oznaczało dobę w niepewności, czy nie zostaną z dziećmi same. I wiecie co się stało? Nikt nie zdecydował się wrócić do domu mimo gwarancji, że decyzja nie będzie miała wpływu na zatrudnienie.
Wszyscy pracownicy, większość z nich to nasze „mamy” na co dzień zajmujące się dziećmi, dziękowali, że w tak trudnym czasie mogą pomóc Kasisi. Chcą trwać na posterunku i 24 godziny na dobę opiekować się dziećmi, zdrowymi i chorymi. Wyobrażacie sobie? Siostra Mariola popłakała się ze wzruszenia. Takie sytuacje potwierdzają to, co wiemy nie od dziś. Wystarczy raz wejść do Kasisi, by przekonać się, że to nie jakiś ośrodek, ale DOM, a podopieczni, to już na zawsze NASZE DZIECIAKI!
Wszystkim pracownicom i pracownikom, którzy zostają na posterunku na czas walki z epidemią, należą się dziś niskie ukłony. DZIĘKUJEMY WAM!
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.