Do niedawna żyła spokojnie razem ze swoją rodziną. To się jednak zmieniło, gdy ktoś podpalił ich dom. W grudniu, po tym zdarzeniu, do Kasisi trafili najmłodsi członkowie rodziny. A ona razem ze starszym rodzeństwem znalazła schronienie w innym domu dziecka. Nie było tam szkoły, dzieciaki nie uczyły się. Postanowiliśmy zrobić wszystko, by rodzeństwo mogło być razem i funkcjonować, na ile to możliwe, normalnie, nie przerywając nauki.
Policja odnalazła sprawców, ale niestety cała rodzina została bez dachu nad głową. Żyli na stacji autobusowej. Teraz dzieci są u nas a rodzice z najstarszą córką, w obawie o swoje życie, mieszkają na posterunku policji.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.