Matka Johna zmarła niedługo po jego narodzinach, pozostawiając ojca w głębokim żalu. W obliczu tak wielkiej straty i odpowiedzialności za nowo narodzone dziecko, ojciec poczuł się zupełnie zagubiony i przytłoczony sytuacją. Nie był w stanie samodzielnie zająć się małym Johnem, dlatego zwrócił się do nas z prośbą o wsparcie. Obiecał, że po kilku miesiącach, gdy uda mu się poukładać swoje życie i wrócić do równowagi, będzie w stanie wziąć na siebie obowiązek opieki nad synem. Do tego czasu poprosił nas, abyśmy otoczyli Johna troską i opieką. Tak też robimy już od pierwszych jego chwil w Kasisi.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.