Paul jest jednym z trojaczków. Po ich narodzinach sprawa zyskała dużą uwagę medialną, a rodzina otrzymała szerokie wsparcie od wielu osób i organizacji. Początkowo pomoc była obfita, co pozwoliło rodzinie lepiej poradzić sobie z nową sytuacją. Niestety, z biegiem czasu te formy wsparcia zaczęły maleć, a rodzina znalazła się w trudnym położeniu. Kasisi regularnie ich wspierało, starając się pomóc na miarę swoich możliwości. Dzieci nadal mieszkały w domu, co stawało się coraz większym wyzwaniem dla rodziców. W pewnym momencie siostra Mariola zaproponowała, że przyjmie dzieci do siebie, aby pomóc w ich wychowaniu i zapewnieniu stabilniejszych warunków. Niestety w tym trudnym okresie ojciec dzieci zmarł, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację rodziny. Matka, nie mogąc już poradzić sobie z codziennymi obowiązkami i opieką nad trojaczkami, zdecydowała się skorzystać z propozycji siostry i oddała dzieci pod opiekę Kasisi. Była to trudna, ale konieczna decyzja, mająca na celu zapewnienie dzieciom jak najlepszej opieki i wsparcia, których sama nie była w stanie im zagwarantować.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.