„Przywieźcie kaszki, są bardzo potrzebne. Dzieciaki nie chcą jeść tych, które kupujemy w Lusace.”
Taką wiadomość dostajemy od siostry Marioli, gdy przed kolejnym wylotem do Zambii pytamy co im najbardziej potrzebne. Nasze bejbiki (4 miesiące +), którym rozszerzamy dietę, nie wyobrażają sobie dnia bez pysznej pożywnej kaszki. Jest to ich główny posiłek. Najbardziej lubią truskawkową i bananową. Trzy razy dziennie kolorowe miseczki, każda podpisana imieniem dziecka, wjeżdżają na yard, gdzie na wygodnych piankach mamie, wolontariusze i starsze dzieciaki pomagają karmić nasze małe szkraby.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.